sobota, 28 marca 2015

Rozdział 14

- Jo ! Zaczekaj !Te słowa wydobyły się z ust niebieskookiego przystojniaka,
który biegł właśnie w kierunku Jo Taylor.
Ona właśnie skończyła pracę nad serialem New Town High, w którym grała główną rolę.
- Dak, cześć ! Uśmiechnęła się promiennie do swojego kolegi z planu
– Daka Zevona.- Chciałem cie tylko o coś zapytać.
– ukazał swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
– Bo chciałbym wiedzieć, czy może nie zechciałabyś pójść ze mną dzisiaj wieczorem na kolację.
- Ohh… sama nie wiem czy będę mogła.
Moja menagerka załatwiła mi wywiad dla popularnego magazynu.
Jeśli uda mi się przyjść do napiszę.- Jasne, rozumiem. Będę czekał.
– zawiedziony odprowadził Jo do samochodu, po czym z głośnym westchnieniem wrócił do domu.                      
* * *
 Jo wysiadła z samochodu i wbiegła do holu w Palm Woods.
 Szybkim krokiem ruszyła w stronę windy,
a po kilkudziesięciu sekundach stała już przed apartamentem chłopaków.
Zapukała do drzwi i weszła do środka usłyszawszy słowo :”Proszę!”.
Zobaczyła Carlosa jedzącego paluszki, Jamesa poprawiającego fryzurę,
Logana zaczytanego w książce zatytułowanej :”Rozmnażanie się dżdżownic i pająków”,
i na końcu Kendalla, który szybko do niej podszedł.
- Cześć Jo. Coś się stało ? Pomóc ci w czymś ?
 - Amm … potrzebuję twojej rady. - Jasne, mów. – Kendall usiadł z Jo na kanapie.
- Dak zaprosił mnie na kolacje. A ja powiedziałam, że mam dzisiaj wywiad i raczej nie będę mogła.
Zmyśliłam to na szybko,żeby się wykręcić. Sama nie wiem czy to dobry pomysł.
Pomóż mi ! – powiedziała ze smutną miną.
- Dak Zevon ? Dziewczyno, ty to masz powodzenie. – zaśmiał się cicho.
-A czujesz coś do niego w ogóle ?- Nie znam go za bardzo ale wydaje się być miły.
- Spróbuj. Zadzwoń do niego i powiedz, że jednak nie masz wywiadu
i możesz z nim pójść na dzisiejszą kolację.
- Naprawdę myślisz że powinnam pójść ? - Naprawdę. Może to jest ‚ten jedyny’ ?
Powinnaś pójść tam i sama się przekonać.Jo wymusiła uśmiech na twarzy i zrobiła to,
co powiedział jej Kendall.Dak obiecał przyjść po nią o 20.00.
- Dzięki że mi pomogłeś. – powiedziała Jo wychodząc. - Zawsze do twoich usług.
– Kendall uśmiechnął się do niej. - No to do zobaczenia.- Udanej randki.
- Jasne … dzięki. – po czym wyszła.                      
* * *
Ubrała się w granatową sukienkę sięgającą do kolan.
Ubrała srebrne buty i pasującą torebkę. Włosy rozpuściła i wyprostowała.
O 20.00 przyszedł po nią Dak. Na jej widok powiedział tylko krótkie :
”WOW!” i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Będąc w restauracji dużo rozmawiali i śmiali się.
Dak był bardzo szczęśliwy i radosny. Jo często się uśmiechała i wybuchała głośnym śmiechem,
lecz przed oczami nie widziała Daka, tylko innego chłopaka.
Wyobrażała sobie że to właśnie z nim przyszła.I że to on siedzi właśnie na krześle przed nią.
* * *
- Kendall ! Co ty tu robisz o tej porze ?!
–pani Knight weszła do holu w Palm Woods w różowym szlafroku.
Minę miała niezadowoloną, wręcz wściekłą.- Cześć mamo.
Nie martw się, ja tylko czekam na kogoś.- W środku nocy ?! Wracaj natychmiast do pokoju !
- Przyjdę za parę minut, obiecuję. Pani Knight z głośnym westchnieniem wróciła do swojego łóżka,
zastanawiając się na kogo czeka jej syn.
- Kendall ? – dźwięczny i miły dla uszu głos wypowiedział jego imię.
Podniósł głowę i ujrzał Jo ubraną w niebieską koszule nocną.
- Jo ! To ty nie jesteś jeszcze na randce ?- Wróciłam już dawno. – zaśmiała się.
- To ile tam wytrzymałaś ?
- Wyszłam dość szybko. Doszłam do pewnego wniosku.
- Jakiego ? – zapytał z zaciekawieniem Kendall wstając i  patrząc jej w oczy.
- Że to nie z Dakiem chciałam być na kolacji.- Znowu jakiś aktor ? Czy tym razem ktoś inny ?
– zapytał smutnym głosem.- Nie. Tym razem to ktoś inny.
- Może jakaś wskazówka ? Znam go chociaż ?- No jasne że go znasz.
Jest miły, uroczy, pomysłowy i bardzo przystojny – zaśmiała się.
- To Carlos ! Wiedziałem od samego początku ! – wybuchnął wściekły Kendall.
- Nie, to nie on ! To Ty idioto !- Yyyyy… ja ? Ale … myślałem że już nic do mnie nie czujesz.
- Nic nie czuję ? – zapytała Jo patrząc mu głęboko w oczy.
– Kendall, ja …ja cię kocham.On w odpowiedzi pocałował ją namiętnie.
Czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.No, przynajmniej w Palm Woods.
- Ja też Cie kocham Jo.

Rozdział 13

Cichy szum wody i śpiew ptaków
zbudził szóstkę przyjaciół,
którzy zaspani wychodzili z namiotów.
- Dzień dobry. – powiedziała Tina z uśmiechem
- Cześć – odpowiedział Carlos przecierając oczy.
Usiedli na pieńkach ziewając i rozglądając się dookoła.
Nagle ciszę przerwał przeraźliwy krzyk. - Ratunku ! Pomocy ! Mam chorobę morską i brzydki fryz !
 - To James ! – krzyknęła Camille udając zaskoczoną. Kilka sekund po dobiegnięciu na brzeg wszyscy ujrzeli postać mężczyzny w różowej,
puchatej piżamie, unoszącą się na materacu.
 Kendall z lekkim rozbawieniem wskoczył do wody by pomóc przyjacielowi.
Gdy podpłynął do materaca, cały zielony na twarzy James zwymiotował na niego.
 - Fuuuuj ! – krzyknął Kendall z obrzydzeniem.
 Chwilę później Kendall wyciągał już przyjaciela z wody.
 - O nie ! – wykrzyknął niespodziewanie Logan.
– Materac został na środku jeziora ! – po czym wskoczył do wody w koszuli nocnej,
która była w pomarańczowe parówki i sięgała kostek.
 Podpłynął do materaca i zaczął ciągnąć go w stronę brzegu. Niestety zaczepił swoją piżamę o głaz który wystawał spod wody.
Całej tej sytuacji przyglądały się dziewczyny oraz Carlos.
Nagle jego koszula nocna rozdarła się pokazując wszystkim nagiego Logana.
Nie wiedząc co miał zrobić ruszył ku brzegu,
gdzie wszyscy czekali na niego z uśmieszkami na twarzach.
 Camille chcąc okazać mu litość poprosiła Carlosa by ten przyniósł Loganowi jakieś ubrania.
Niestety okazało się że  Carlos idąc nad strumień, by wyprać ubrania chłopców,
przestraszył się rodziny wiewiórek i wrzucił ubrania do pobliskiego bagna.
Przez chwilę rozbawiony Kendall śmiał się z sytuacji Logana,
aż zorientował się że Carlos wrzucił ich ubrania do bagna.
To oznaczało że będą musieli chodzić w ciuchach dziewczyn, lub szybko wrócą do Palm Woods.
Camille przyniosła nagiemu Loganowi swoją sukienkę, która niestety sięgała przed kolana.
- Może być ? Nic innego nie znalazłam. - Jasne Camille, dzięki.
– uśmiechnął się zawstydzony. – Mogłabyś się na chwilkę odwrócić ?
No wiesz… - Oczywiście. – odpowiedziała chichocząc.Camille odwróciła się, starając się nie podglądać przebierającego się Logana,
który co chwilę spoglądał na nią z uwielbieniem w oczach.
 - A wiec możemy wychodzić z tego paskudnego i pechowego jeziora. – Oznajmił Logan,
który zbliżał się ku Camille.
Camille podeszłą do niego jeszcze bliżej i objęła go tak mocno, że brakowało mu powietrza.
Nagle z nad brzegu rozległ się głos Jo.
 - Pospieszcie się ! James wynajął autobus z kierowcą, który może nas zawieźć do Palm woods
! – Wykrzykiwała coraz głośniej.
Po paru minutach wszyscy byli gotowi do wyjazdu, i wsiadali po kolei do autobusu.
 - Ej Logan niezła kiecka ! – oznajmił Carlos naśmiewając się z kolegi.
 Logan próbował ignorować docinki ze strony przyjaciół,
tylko Camille powstrzymywała się od śmiechów.- Czy wszyscy już wsiedli ?! – wykrzyczał kierowca, który nie miał jednego oka.
 - Takk !!! – wykrzyczała Tina, która obejmowała Carlosa na siedzeniu. - A wiec w drogę !!!- oznajmiła Jo, która była zadowolona z powrotu do Palm woods.


PS: Przepraszam że długo nie dodawałam ale czasu nie mam więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale dziś dodam dwa :)

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 12

- Wreszcie jesteśmy na miejscu ! – Camille z uśmiechem rozejrzała się dookoła.
 Byli na małej polance, a kilkanaście metrów dalej znajdowało się rozległe jezioro.
- Nareszcie ! – powiedział James, który rozłożył ręcznik na słońcu i zaczął się opalać.
Po chwili dołączyła do niego Tina.
 Logan, Kendall i Carlos z ulgą położyli bagaże swoje, dziewczyn i Jamesa na ziemi.
Temu ostatniemu posłali mordercze spojrzenia.
 Jo wraz z Kendallem zajęli się rozkładaniem namiotów. Dziewczyny miały namiot koloru różowego.
Chłopcy natomiast mieli zielony namiot.
 Camille poszła z Loganem rozejrzeć się po okolicy. Przy okazji mieli przynieść drewno,
żeby rozpalić ognisko.
 Carlos chwile się wahał, lecz po chwili postanowił nie iść z Loganem i Camille,
bo bał się zwierząt leśnych. Nie chciał pomagać Kendallowi i Jo, bo nie chciał wywołać między nimi jakiejś kłótni, co ostatnio dość często mu się zdarzało. Krótko mówiąc, postanowił wykąpać się w jeziorze.
- Kendall ? – odezwała się Jo.
- Tak ?
- Przepraszam za tamto z mrówkami. – uśmiechnęła się przepraszająco.
- Zasłużyłem sobie. – powiedział rozbawionym głosem.
 Jo skończyła składać namiot swój i Camille.
Uśmiechnęła się do Kendalla i pomogła mu z rozłożeniem namiotu chłopaków.
Potem oboje weszli do swoich namiotów i zaczęli rozkładać śpiwory i inne potrzebne rzeczy,
które ze sobą zabrali.
- Jupiii ! – Carlos krzycząc na cały głos wskoczył do jeziora opryskując leżącego koło Jamesa.
- Stary ! Opanuj się !
- No co ?
- Opalam się i nie chce być mokry !!! – wydarł się James.
- Ahh, wyluzuj. Co powiesz na wyścig ? Kto pierwszy dopłynie na tamtą wysepkę ? –
Carlos wskazał daleki punkt na horyzoncie.
- Nie bo się utopimy.
- No to założymy kamizelki.
- Niech ci będzie.
Chwilę później James i Carlos rozpoczęli swój wyścig. Jak można się było spodziewać,Wygrał Carlos.
Usiadł na kamieniu, który znajdował się na owej wysepce i patrzył jak jego przyjaciel
 wykrzykuje coś o rekinach i PIRANIACH.

- Logan ! Znalazłam kawałki drzewa. Można je wziąć, żeby rozpalić ognisko.
- Ok. Już idę.
Logan wyszedł zza krzaków i podszedł do Camille z uroczym uśmiechem.
Podniósł drewno i westchnął.
- Camille, chciałbym ci coś powiedzieć. – cały podenerwowany podszedł do niej bliżej i
spojrzał jej w oczy.
- Tak ? – wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się.
- Podobasz mi się … – Logan nagle stracił pewność siebie. – Podobasz mi się …
no wiesz, w tej fryzurze. Chciałem powiedzieć że Ci tak bardzo ładnie. –
Skarcił się w głowie za swoją głupotę.
- Ooo… – Wyraźnie zawiedziona Camille spuściła wzrok i wypuściła powietrze z płuc. –
Dzięki. Fajnie wiedzieć. – Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
Odwróciła się i poszła w stronę namiotów, rzucając tylko : – Powinniśmy już wracać.
- Idiota ! – Logan walnął się w głowę, i ruszył za nią.

                                           *  *  *

 James i Carlos wyszli z jeziora, Kendall usiadł na kocu i rozmyślał,
Logan rozpalił ognisko, a Tina, Jo i Camille rozmawiały przyciszonymi głosami w swoim namiocie.
- Czyli zrobimy to tak około trzeciej nad ranem ?
- Dokładnie. Wtedy na pewno wszyscy będą spać. –
odpowiedziała swojej przyjaciółce Camille z chytrym uśmieszkiem.
- A co jeśli się obudzą ?
- Nie obudzą. Włączymy w ich namiocie kołysankę. Pamiętasz ?
Mówiłam ci że jak ją słyszą to zasypiają, a potem bardzo trudno jest ich obudzić.
- Niech ci będzie. Mam lekkie wyrzuty sumienia, ale pewnie masz rację.
Dziewczyny wyszły z namiotu i zaczęły grillować sobie kiełbaski.

Po północy, wszyscy oprócz Jo, Tiny i Camille spali. Jak się wcześniej postanowiły,
tak zrobiły. Włączyły w namiocie chłopaków kołysankę,
a chwilę później słychać już było głośne chrapanie.
O trzeciej nad ranem wyszły ze swojego namiotu i
starając się nie robić żadnego hałasu, podeszły do Jamesa, który spał jak zabity.
- Gotowa ?
Gotowa. – odpowiedziała jej Camille.
Dziewczyny z lekką trudnością wyciągnęły materac Jamesa –
wraz z nim – i zaczęły pchać go w stronę jeziora.
Minutę później chłopak płynął po wodzie. Nawet nie obrócił się na drugi bok.
Zadowolone z siebie dziewczyny położyły się z powrotem spać, ciekawe reakcji Jamesa,
który za kilka godzin obudzi się na środku jeziora.

Rozdział 11

-Wiesz co Camille to był świetny pomysł, żeby wybrać się na biwak.-
 Odparła podekscytowana Jo, której bagaż zajmował połowę autobusu Mercedes.
-No wiem przynajmniej spędzimy wspólnie czas, tylko nasza ósemka bez natrętnych fanek.
Nagle wszyscy pasażerowie ujrzeli przed sobą drzewo, na które wjeżdżał prowadzący autobus James.
-Aaaa !!!- wszyscy piszczeli chórkiem, do czasu lekkiego zderzenia z drzewem.
-Ocaleni !!!- krzyknęła uradowana Tina.
-Niezupełnie, autokar jest cały wgnieciony z przodu więc nie możemy jechać nim dalej,
a tak poza tym jak to się stało ?- zapytał wściekły Kendall.
-No wiesz zauważyłem w lusterku że mam oklapnięte włosy, więc zacząłem się szybko czesać.-
 odparł poważnym tonem James,
-Trudno, chodźmy poszukać jakiejś gospody żeby w niej przenocować,
a na biwak ruszymy z samego rana.- Odparł Logan, na którego wszyscy dziwnie patrzyli.
-A co z moim autokarem, dostałam go od Tatusia na urodziny !!!- rzekła Mercedes,
której leciały łzy z oczu na widok wraka, stojącego pod drzewem.
Po paru minutach cała paczka przyjaciół szła z bagażem wzdłuż pustkowia na którym się rozbili.
 Mijały godziny, a droga wydawała się coraz dłuższa i dłuższa.
-Tam jest jakiś pensjonat !!!- krzyknęła Tina z nadzieją w głosie.
Wszyscy ruszyli w jego stronę, po za Mercedes, która była zbyt zmęczona żeby iść dalej.
-Patrzcie mają tu bar !!!- wykrzykiwał uradowany Carlos.
-Może skupmy się na nocleg.- odparł Loga, który wydawał się  stęskniony za Palm Woods.
Przyjaciele go posłuchali i wynajęli cztery pokoje na dwie osoby.
Carlos wraz z Tiną zajęli pokój z łóżkiem wodnym, w którym były prawdziwe rybki.
James wrócił po Mercedes i zajął pokój z balkonem, który był cały brudny od ptasich kup.
Natomiast Camille i Logan mieli najmniejszy pokój, w którym ledwo się mieściły bagaże.
-Heh…niezręczna sytuacja co nie ?!- Zapytał zażenowany Kendall
-Może trochę, ale damy radę.- odparła Jo, spoglądająca na Kendalla złowieszczym wzrokiem.
-To dobranoc wszystkim.- odparł Carlos, który był już bardzo śpiący.
Reszta przyjaciół niedługo po nim poszła spać, oprócz Jo, która planowała zrobić kawał Kendallowi,
 który spał jak zabity. Nagle ze swojej torby wyjęła bitą śmietanę i mrówki,
które były zamknięte w słoiku. Jo go odkręciła i wpuściła mrówki do spodni Kendalla,
który nawet nie drgnął. Do tego wszystkiego polała mu bluzkę bitą śmietaną,
i jak nigdy nic położyła się spać.
W tym samym czasie Mercedes próbowała się wymknąć z pensjonatu,
ponieważ miała dosyć wspólnego wyjazdu.
-Tatuś to ty ?, zabierz mnie stąd, przyleć po mnie helikopterem !-
odparła Mercedes do swojego ojca z którym rozmawiała przez telefon.
Okazało się że jest on w okolicy i będzie wstanie zabrać swoją córkę za parę minut.
Mercedes ujrzała że Jamesowi unoszą się powieki, co mogło znaczyć że się budzi.
Przerażona wybiegła z pokoju, zostawiając wszystkie rzeczy jakie posiadała,
po za ukochanym błyszczykiem, który kupiła dzień przed wyjazdem.
Całej sytuacji po cichu przypatrywał się James, który czuł się jakby ktoś złamał mu serce.
-Stój !!!- krzyczał ile miał sił w płucach James., ale nikt nie odpowiadał.
Smutny chłopak pobiegł do Logana i Camille i opowiedział im o ucieczce Mercedes.
Z początku myślał że to przez niego uciekła, ale wracając do pokoju ujrzał lista leżący na szafce,
 w którym było wyjaśnione że to nie przez niego uciekła ze wspólnego wyjazdu.
Nastał nowy dzień, a promienie słońca przebijały się nawet przez brudne zasłony
powieszone w pokoju Carlosa i Tiny, którzy właśnie jedli śniadanie.
Wszystko wydawało się takie piękne, że wszyscy po za Jamesem byli szczęśliwi,
że nastał nowy dzień.
-Aaaaa…mrówki w majtkach !- wykrzykiwał w niebo głosy Kendall,
który po obudzeniu się jako druga osoba nie był szczęśliwy w ten wspaniały dzień.
-Hahaha… parsknęła śmiechem Jo, która przyglądała się sytuacji z bezpiecznej odległości.
Okazało się że Kendall słyszał jak Jo się śmieje, więc zaczął ja podejrzewać o ten kawał.
-Jo czy masz coś z tym wspólnego ?- Odparł cały  wściekły.
-Może, a nawet jeśli to co odegrasz się ?- rzekła Jo, na którą Kendall był wściekły.
-Mogłaś chociaż nie wsypywać mi tego do spodni,
pewnie dlatego mi się śniło że łażę bez spodni po mrowisku !!!-
powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany niż wcześniej.
Gdy między nimi się trochę uspokoiło reszta przyjaciół była już gotowa do dalszej drogi na biwak.




PS: Przepraszam że nie dodałam rozdziału w poniedziałek bo zapomniałam a we wtorek i w  środę miałam dni otwarte w szkole.. Za to dodam dwa rozdziały dziś :)

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 10

Małymi krokami zbliżał się bal, a przygotowania wciąż trwały.
Sala balowa w Palm Woods na razie była pusta poza lampami, które Logan właśnie montował.
Kendall wraz z Mercedes i Tiną zajmowali się dekoracją całego pomieszczenia i rozwiesili plakaty
informujące o zbliżającej się imprezie. W tym samym czasie James oraz Camille mieli za zadanie
przygotować słodkości na bal. Wchodząc do sklepu dostrzegli ulotkę, że można zaprojektować tort
według własnego pomysłu.
- Ej, Camille, słuchaj ! – wykrzyknął James.
- Co ?
- Mam pomysł. Zaprojektujmy 14 tortów. 12 z moją twarzą a 2 możesz wybrać sama.
- Niby czemu miałabym się zgodzić ? Bitters się wkurzy, że na stole są same twoje twarze.
- Dzięki temu wszyscy zapamiętają tą balange.
- Niech ci będzie, ale pod warunkiem, że na dwóch będzie moje zdjęcie i Jo.
- Po co zdjęcie Jo ?
- Żeby wkurzyć Kendalla. Niech ma za swoje !
- Aaaa, to wszystko wyjaśnia. Zamawiamy !

                                 * * *

Tymczasem Carlos zajmował się kostiumami dla siebie i trójki przyjaciół.
Po chwili zmagań dostrzegł Jo stojącą w przejściu.
- Jo ! Co tutaj robisz ?
- Camille napisała mi, że dobierasz ubrania, a ja chciałabym ci pomóc.
- Ooo, to super ! – Carlos cały szczęśliwy, że nie musi wszystkiego robić podszedł do szafy
i zaczął wyjmować z niej przeróżne ubrania.
- Wpadłam na pewien pomysł. Może ja dobiorę ciuchy Kendallowi i Jamesowi
a ty się w tym czasie dobierzesz jakieś sobie i Loganowi.
- Bosko !
Jo ze złośliwym uśmieszkiem skomponowała strój dla obu chłopców.
 James miał różową koszulę w serduszka, którą po prostu uwielbiał,
a do tego obcisłe skórzane spodnie. Kendall natomiast dostał ciuchy Gustava.
- Czemu dajesz mu ciuchy Gustava ? – zapytał Carlos podejrzliwie.
- Tylko cicho. Zrobimy kawał Kendallowi i zabierzemy mu wszystkie ubrania
i będzie musiał przyjść w tych.
- No nie wiem… a co z tego będę miał ?
- Może 10 paczek owocowych owocusi ? – zapytała przekonująco.
- Zgoda ! A teraz musimy się pospieszyć, Kendall może przyjść w każdej chwili.

                                 * * *

 Gdy torty zamówione przez Jamesa dotarły do Palm Woods, chłopak cały uradowany zaniósł je do sali,
gdzie przebywał Kendall i Logan. Poprosił przyjaciela o zamontowanie kilku lampek w największym torcie.
- Poco ci lampki w torcie ? – Logan nie krył zdziwienia.
- Żeby przykuły uwagę każdego.
- No dobra.
Po zamontowaniu oświetlenia w torcie James zapiszczał na widok swojej pięknej twarzy.
Do pomieszczenia weszła Camille, która trzymała dwa torty z twarzą swoją i Jo.
Gdy Kendall ujrzał zdjęcie swojej byłej dziewczyny upuścił karton z dekoracjami,
 który trzymał, na Jamesa.
- Dlaczego tutaj jest Jo ? ! – wydarł się chłopak.
- No wiesz … – Camille próbowała wymyślić jakąś wymówkę. – Po to, by .. no wiesz, tego …
wszyscy ją lubimy !
- Więc dlaczego nie ma tortu z MOJĄ twarzą ? – Mercedes wściekła jak osa wtrąciła się do rozmowy.
- Kotku, spokojnie, nie przejmuj się. Przynajmniej mamy tort z moją twarzą.
Camille złapała się za twarz i zażenowana opuściła głowę.

                                 * * *

- Carlos, zaprosiłeś Tinę ? – zapytała zaciekawionym tonem Jo.
- Zaprosiłem, nie mógłbym zapomnieć. Właśnie ! Może zaprojektujemy jej sukienkę ?
Jo z uśmiechem na twarzy odpowiedziała :
- Byle by była ładniejsza od ciuchów Kendalla.
Carlos parsknął śmiechem i zabrali się do pracy.
Po kilkudziesięciu minutach sukienka była gotowa.
Czerwona przed kolana falbankowa bez ramiączek. W pasie po boku miała czarną różyczkę.
Nagle usłyszeli głos Kendalla rozmawiającego przez telefon, który zbliżał się do pokoju.
- Szybko, chowaj się ! – krzyknął Carlos.
Jo cała podenerwowana wbiegła do szafy, która znajdowała się w łazience.
- Cześć Carlos. Jak ci idzie ze strojami ? – zapytał Kendall wchodząc do pomieszczenia.
- Świetnie, wszytko gotowe. – powiedział nieco skołowany Carlos.
- Ok. Ja muszę się wykąpać bo przed nami wielki wieczór. –
to powiedziawszy szybko wszedł do łazienki i zamknął się na klucz,
który włożył do szlafroka przewieszonego przez szybę prysznica.
- Kendall ! Musze wziąć…yyy..eee… lakier do włosów !
- Nie mam na sobie ciuchów !
- Trudno, jakoś przeżyje.
- Idź sobie i się zamknij.
Przerażona Jo usłyszała szum wody. Lekko uchyliła drzwi szafy,
ponieważ nie miała już czym oddychać. Nagle jej oczom ukazał się goły Kendall odwrócony tyłem.
- To ma być męski tyłek ? – Jo zapytała samą siebie.
Po chwili usłyszała ciche jęki dochodzące zza kabiny prysznicowej. Okazało się,
że trenował przepraszanie Jo, mówiąc do słuchawki prysznicowej.
Jo zaczęla niekontrolowanie chichotać ze śmiechu, gdy uśmiechała szczęk zamka.
- Carlos, wypad z łazienki !
- Tylko wezmę lakier ! Sprawdzę czy jest w szafie a ty sie nie odwracaj,
bo chcę sobie oszczędzić tych widoków.
Carlos po cichu wyprowadził roztrzęsioną Jo z łazienki. Kendall nic nie zauważył
i wrócił do wcześniejszych zajęć. Wychodząc spod prysznica zorientował się,
że przyjaciel zabrał z łazienki wszystkie ręczniki, ubrania oraz jego szlafrok.
 Wkurzony wyszedł z łazienki zakrywając się. Ujrzał tam siedzących n kanapie
i pękających ze śmiechu przyjaciół. Jamesa, Logana, Carlosa, Camille, Jo, Mercedes i Tinę.
 Cała siódemka dusiła się ze śmiechu a zrozpaczony Kendall schował się szybko za zasłoną.
- Golizna w Palm Woods jest zabroniona ! – to Bitters krzyczał widząc tyłek Kendalla,
 który widniał przy oknie.
Reszta ludzi zebrała się pod oknem i pokazywała sobie ten jakże cudny widok.
Nagle do drzwi zapukały Jeniferki, pragnąc wyjaśnień, ponieważ Kendall przerwał im spokojny i miły dzień.
Gdy sprawa trochę ucichła reszta domowników zabrała się za szykowanie się na bal.
Wszyscy wyglądali olśniewająco, za wyjątkiem Jamesa i Kendalla,
 którzy jednym słowem wyglądali idiotycznie.
- Dobra robota ! – Camille przybiła piątkę najlepszej przyjaciółce. –
 Te ciuchy są okropne. Ty to masz głowe. – Obydwie parsknęły śmiechem.
Do sali weszła Mercedes ubrana w różową brokatową sukienkę do kolan.
 James zachwycony podszedł do niej i zaprosił ją do tańca.
Logan zauważył Camille podpierającą ścianę. Podszedł do niej i uśmiechnął się.
- Coś się stało że tak sama stoisz ?
- Czekałam na ciebie. – uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna.
- Oooo, to fajnie . Miło mi to słyszeć. Masz ochotę na kawałek tortu z twoją twarzą ? –
zaśmiał się.
- Oczywiście. – odpowiedziała i ruszyli do stołu uginającego się pod ciężarem wszystkich pyszności.
Carlos dorwał się do tortu Jamesa i odkroił mu nos. Zaczął biegać z nim po sali,
wkurzając jednocześnie przyjaciela. James skończył tańczyć i zaczął gonić Carlosa, wykrzykując : Oddaj mój nos !
Jo wciąż zniesmaczona widokiem w łazience ujrzała podchodzącego do niej Kendalla.
Była pewna, że będzie chciał ją przeprosić, w końcu trenował to pod prysznicem.
- Wiesz może dlaczego Carlos wybrał mi takie ciuchy ? – pokazał na swój ubiór z zażenowaniem.
- Pasuje do ciebie. Taki nowy image. – zaśmiała się Jo.
- Wyglądam jak w woku po ziemniakach. A właśnie, co robił Twój kolczyk w szafie w łazience ?
- To śmieszna historia. – zaczęła się wykręcać Jo. – No bo …
W tym momencie Carlos zajęty uciekaniem przed Jamesem nie zauważył Kendalla i zapytał Jo.
- Następnym razem jak Kendall się kąpie nie chowaj się w łazience ! – i pobiegł dalej.
- Czy to ma być ta śmieszna historia ? – Kendall cały zawstydzony i
 wściekły jednocześnie spojrzał karcąco na Jo.
- A ty mnie zdradziłeś, więc teraz nie miej do mnie pretensji.
- Dobra, może masz racje. Powiedzmy że kwita.
Jo uśmiechnęła się do niego i przytuliła go po przyjacielsku.
- Masz ochotę zatańczyć ?
- Ooo, yy … jasne.
Pogodzeni ruszyli na parkiet.
Po skończonej gonitwie za Carlosem, James ruszył do największego tortu,
w którym znajdowały się lampki. Pochylił się nad tortem i uśmiechnął się.
- Cześć piękny, wyglądasz smakowicie. Chciałbym cie schrupać !
W tym momencie nastąpiło zwarcie a tort z lampkami wybuchł, brudząc twarz Jamesa.
Cała sala zaśmiała się na jego widok.
- To nie jest śmieszne ! Zapłaciłem dużo kasy za kosmetyczke ! – powiedział wściekły James.
Nagle Logan zauważył że źle podpiął reflektor i obawiał się najgorszego.
Jego myśli spełniły się. Nagle wszystkie lampy w pomieszczeniu stanęły w płomieniach.
 Wszyscy z krzykiem wybiegli na zewnątrz a impreza została kontynuowana przy basenie.
W budynku zostali tylko James ratujący swoje torty i Logan usiłujący zgasić pożar.
Po ugaszonym pożarze Camille zaproponowała przyjaciołom wyjazd nad jezioro, pod namioty.
Cała ósemka zgodziła się i po balu spakowali się i wsiedli do luksusowego autobusu Mercedes.








PS:Konkurs chyba jest odwołany no bo nikt nie przysłał pracy, trochę przykro mi , ale macie czas do 15.03.2015 r.

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 9

- Ten nowy tu idzie ! – pisnęła Susan.
- Ale ciacho… – westchnęła Rachel.
Przystojny szatyn o szarych oczach podszedł do nich i uśmiechnął się zniewalająco.
- Cześć, jestem David i niedawno tu przyjechałem.
- Cześć ! Ja jestem Rachel, a to moja przyjaciółka Susan.
- Miło mi. – powiedział z błyskiem w oku.
- Skąd jesteś ?
- Z New Jersey.
Nastała głucha cisza.
- CIĘCIE !
Rozległ się głośny dzwonek.
- Megan, teraz ty miałaś mówić !
- Wiem, zapomniałam tekstu, przepraszam.
- Ahh… idź sie go naucz a potem zaczynamy od nowa. PRZERWA !
Megan poszła do swojej garderoby ze smutną miną.
- Cześć, jestem Jo Taylor.
- Wiem. Jesteś świetna. – zaśmiał się. – Ja jestem Dak Zevon.
- Dzięki. – uśmiechnęła się. – Miło mi Cie poznać. Fajnie że będziesz grać w New Town High.
- Bardzo się ucieszyłem jak dostałem tę rolę. Wszyscy są tu tacy mili.
- Może z wyjątkiem producentki. – zaśmiała się Jo
- Racja. – powiedział Dak. – Może byśmy poszli do kina wieczorem ? Poznalibyśmy się lepiej.
- Ahh … tydzień temu rozstałam się z chłopakiem i jakoś nie mam ochoty na randki.
- Jasne, rozumiem. – usmiechnął się lekko zawiedziony.
Megan podeszła już do producentki mówiąc że już jest gotowa.
- Wszyscy na miejsca ! I … AKCJA !


                             *  *  *

- CO TO MA BYĆ ? – krzyknął Gustavo gdy zobaczył Kendalla z podkrązonymi oczami, roztrzepaną fryzurą i piżamą na sobie.
- Od tygodnia nie chce sie przebrać, nie myje zębów, prawie nic nie je i leży w łóżku.
- Dlaczego ? !
- Jo z nim zerwała…
- Czemu ?!
- Bo oskarżył ją o coś czego nie zrobiła a potem na jej oczach całował Jennifer.
- Świetnie ! Po prostu świetnie ! – Gustavo załamał ręce.
- Idźcie, pomóżcie mu sie przebrać i umyć zęby. I go uczeszcie ! – krzyknęła Kelly.
- Oni muszą nagrać piosenkę !!!
- Nie martw się, zaraz tu przyjdą i będą pięknie śpiewać.

15 minut później …

- To ma być piękny śpiew ? ! – Gustavo wyskoczył z fotela i zaczął krzyczeć.
- Ta piosenka jest o tym że się cieszą że chodzą z ślicznymi dziewczynami. Nie dziw się że Kendall … fałszuje i … i w ogóle.
- No to ma problem ! Jak jutro tego pięknie nie zaśpiewa to koniec basenu dla WSZYSTKICH ! Na MIESIĄC !
- Nieee ! – rozległ się jęk zawodu chłopców.
- Jutro o 14.00 macie mi tu wszyscy świetnie zaśpiewać ! Wynocha !


                             *  *  *

Jo i Camille weszły do sklepu i zaczęły przeglądać sukienki.
- Uuuu, a co myślisz o tej ? – Camille pokazała przyjaciółce pomarańczową sukienkę w arbuzy.
- Nie idziesz na koktajl tylko na bal. – zaczęła się śmiać.
- No dobra. – odłożyła sukienkę. – A ta ?
Pokazała jej długą granatową śliczną sukienkę bez ramiączek.
- Ohh … jest prześliczna ! A ta Ci się podoba ? – zapytała Jo pokazując za kolana fioletową sukienkę na cienkich ramiączkach, z postrzępionym dołem i czarną kokardą pod biustem.
- Boska ! Idziemy przymierzyć !
Camille wyglądała jak księżniczka z bajki. Ten kolor ślicznie do niej pasował.
Jo wyglądała ślicznie i uroczo.
- Teraz idziemy po buty, torebkę i dodatki ! – powiedziała blondynka z uśmiechem.
- A potem po chłopców ! To znaczy …
- Ty idziesz po chłopaka. Ja idę sama… mam nadzieję że będziesz się dobrze bawić z Loganem.
- Ja też … bal już za tydzień. – zaśmiała się. – Może pójdziesz z kimś innym …
- Nie. – przerwała jej Jo. – Wolę iść sama.
Dziewczyny długo jeszcze chodziły po sklepach zanim wszystko kupiły. Już nie mogły się doczekać balu.


                             *  *  *

                               
Następnego dnia chłopcy przyszli do studia z umytym i dobrze ubranym Kendallem.
- No, widzę że już wszystko z nim w porządku ? – zapytał Gustavo.
- Chyba taak. – powiedział James.
- Czyli możemy nagrywać ?
- Właściwie to nie możemy. – tu do rozmowy wtrąciła się Kelly.
- Jak to nie ? !
- Gryffin karze nam dać chłopakom więcej czasu wolnego. No wiesz …
żeby się przygotowali przed balem. Muszą pięknie zaśpiewać.
- Mamy śpiewać na balu ? – wszystkie spojrzenia spoczęły na Kendallu
który od dawna w ogóle nic nie mówił.
- Yyy … no tak… Carlos miał wam przekazać.
- Sorki. – odrzekł Carlos z przepraszającym uśmiechem.
- Zaśpiewacie nowy kawałek Worldwide.
- Ah.. no dobra. No to narka ! – powiedział James i szybko pobiegł na basen.
- No to ja idę do muzeum. – odrzekł Logan i już go nie było.
- Ja pójdę się zobaczyć z Tiną ! – Carlos pobiegł w stronę drzwi,
a w połowie drogi się potknął.
- Ahh, Kendall, weź się w garść. Wiem że Jo była dla Ciebie ważna.
Ale nie możesz żyć przeszłością. Wyjdź gdzieś z Katy albo z Jamesem.
Cały dzień nie może przesiedzieć nad basenem. – powiedziała Kelly.
- Masz racje … no to spadam.
Gdy Kendall poszedł Gustavo stwierdził że pójdzie do jakiegoś klubu na impreze.
Kelly natomiast poszła na randkę z Lukiem, którego poznała na profilu randkowym.



PS: Mogą występować drobne błędy ... następny rozdział za tydzień..