czwartek, 31 grudnia 2015

ZDJECIE

Postanowiłam że wstawie zdjęcie mojego psa, dziwne prawda???


Dziękuje wam za to że jesteście

Ciesze się za to że wchodzicie i czytacie. Fajnie byłoby jakbyście pisali komentarze. Już niedługo pojawi się zwiastun. 9 lutego 2016 roku będzie już rok odkąd istnieje ten blog i 14 lutego są walentynki mam zamiar z okazji walentynek i już tego że jestem na blogu. Chciałabym wstawić jednorazówke. Wstawie w dniu walentynek napewno. Będzie jedna lub dwie jednorazówki . Jak uda mi się napisać to będą 2 a jak nie to jedna. Rozdział w sobote lub w niedziele.
Oraz że dziś jest Sylwester chce wam życzyć wszystkiego najlepszego i wesołego nowego roku :). 
Jak bedzie komentarz to wstawie życzenia :)


wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 29

Zaraz po spotkaniu z Loganem,poszłam do pokoju rozpakować się.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Wczorajszy dzień był super.Nie sądziłam, że uda mi się z kimś tak szybko zaprzyjaźnić.Świetnie się bawiłam.Ale wracając do teraz.Kiedy wstałam poszłam do łazienki.Umyłam się, ubrałam i postanowiłam pójść nad basen,żeby popływać. Woda była zimna, czyli w nocy padał deszcz.Moje plany na resztę dnia: po basenie pójsć do sklepu i kupić prezent dla mamy, a na wieczór zaplanowałam oglądanie filmów. Kiedy wróciłam do domu przebrałam się w niebieską sukienkę. Właśnie wyszłam i  zobaczyłam ,że chłopaki z BTR idą w moja stronę. Chciałam szybko wejść do domu,ale nie zdążyłam ,bo mnie zauważyli.
-Hej.-powiedział Logan.
-Hej.-odpowiedziałam.
-Jak tam?? Gdzie się wybierasz??.-spytał Carlos.
-Idę na zakupy, idziecie ze mną??-powiedziałam.
-Pewnie!-odpoweidział.
I wszyscy poszliśmy do sklepu.
-To co będziemy kupować??.-spytał zaciekawiony Carlos.
-Prezent, no ale nie dla ciebie.-odpowiedziałam i zaśmiałam się.
-Oooo..-odpowiedział.
-To dla kogo ten prezent???-spytał Kendall.
-Dla mamy, ma jutro urodziny.-odpowiedziałam mu.
-Ahaa..-powiedzial James.
Postanowiłam kupić mamie perfumy. Zapachy tych perfum były super. Ja wybrałam jagode i orchideę. Piękniejszego zapachu nie znalazłam. Zaraz po kupieniu prezentu poszłam z chłopakami na pocztę, aby go wysłać. Po wysłaniu prezentu, wyszliśmy z budynku. Jak szliśmy przez drogę bylo tam kilka kałuż błota po deszczu. Postanowiłam, że wepchnę do którejś Carlosa. Doszliśmy do jednej z kałuż, a ja go popchnęłam, który w nią wpadł.Ja i chłopaki zaczęliśmy się śmiać.Gdy nie patrzyłam,chłopak mi oddał. A ja chcąc go uderzyć,wzięłam błoto i zamiast trafić Carlosa,trafiłam w Logana który stał obok niego.
Logan rzucił błotem w Kendalla, a on w Jamesa i takim sposobem wszyscy rzucaliśmy się. Kiedy już przestaliśmy, ruszyliśmy w stronę PalmWoods. Większość ludzi patrzyła się na nas jak na głupków. Przez całą drogę śmialiśmy się. Przed wejściem do PalmWoods, zobaczyliśmy Bittersa, który kazał nam się umyć , bo inaczej nie wejdziemy do hotelu. Poszliśmy na tyły budynku, wzięliśmy szlaufy ogrodowe i zaczęliśmy się myć. Ale ja wpadłam na kolejny głupi pomysł. Zaczęłam psikać chłopaków,którzy zaczęli się bronić. Mokrzy weszliśmy do hotelu. Ja poszłam do swojego pokoju, a chłopcy do swojego. Miałam wieczór spędzić sama,ale BTR zaprosiło mnie na seans filmowy i tak skończył się ten śmieszny dzień.

------------------------------
Kolejny rozdział w sobotę. Zapraszam.

sobota, 26 grudnia 2015

WIadomość

Mam dla was wiadomość. Postanowiłam że będę robić coś takiego jak etykiety. Pytanie co to jest??? Etykieta to coś w rodzaju filmu, lub opowiadania np. Każdy z was(mam nadzieje) oglądał chociaż jeden odcinek BTR. Każdy odcinek jest jak etykieta. Jak w USA kręcili te filmy to oni nazywali  je np. Big Time Problem lub Big Time Bad Boy,dużo jest ich. I właśnie ja też będe robić takie etykiety.Pierwszy rozdział się już pojawił. Również do tej etykiety zrobie zwiastun , oczywiście do innych też bede robić. Zwiastun pojawi się ok między 4 stycznia a 10 stycznia 2016. Na kolejny rozdział czekajcie do Jutra lub poniedziałku. ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA.

czwartek, 24 grudnia 2015

Jednorazówka "magiczne święta"

Owinęłam się ciepłym szlaikiem,naciągnęłam czapkę i wyszłam. Spojrzałam w niebo. Znow padał śnieg. Dziś Wigilia. Po co te święta. W końcu to tylko kilka nie bardzo znaczących dni. Nie lubie ich. Dzieciaki ciągaja rodziców po sklepach. Chłodno się zrobiło i włożyłam ręce do kieszeni płaszcza. Weszłam w tłum.Ja,zwykła dziewczyna. Długie do pasa włosy , przypominające ciemny blond. Mogłam sie przeprowadzić do ciepłego Los Angeles, a nie tkwić w zimnej i lodowatej Minesocie. Zimno,mokro,biało...jednym słowem beznadziejnie. Westchnęłam. Stanęłam na skraju chodnika , rozglądając się czy nic nie jedzie. Postanowiłam zrobic pierwszy krok na ulicę, był to zły ruch. Ja największa ofiara w całej Minesocie,nie spojrzałam w dół i postawiłam nogę na zamarzniętej wodzie.Poślizgnęłam się lecz nie upadłam. Poczułąm silny ale stabilny uścisk na łokciu.Zaskoczona odwróciłam się.
-Wokresie zimowym powinno się bardziej uważać.-powiedział.
Był wysokim blondynem o zielonych oczach.Postawił mnie w pozycji pionowej i odsunął się pewien,że stoję o własnych siłach.
-Tak wiem, często mi się to zdarza.-zamiałam się cicho.
-Mam nadzieję że nie połamiesz tych nóżek. Szkoda byłoby.-zażartował.
-Postaram się.-odpowiedziałam.
-Więc Wesołych Świąt.-dodał rozbawiony.
Przeszłam przez ulicę i usiadłam w parku na ławce i patrzyłam się na grupkę ludzi jeżdżacych na łyżwach po zamarzniętym stawie. Zaśmiałam się cicho gdy jakiś mężczyzna się przewrócił. Wyglądało to komicznie (śmiesznie). Każdy potrafił się dobrze bawić tego dnia, cieszyć się śniegiem i świętami, ale nie ja. Już dawno przestałam
-Zimno??Może gorąca czekolada.-uslyszałam głos.
Znałam już ten głos.Jak wogóle mnie znalazł???Usiadł obok mnie jak gdyby nigdy nic.
-Co ty tu robisz??-spytałam.
-Przechodziłem tędy.-odpowiedział.
-Ahaaa.
-Może chodź ze mną pojeździsz na łyżwach,mój kolega pracuje w wypożyczalni.
-Nieee...nie ma mowy.
-No weź będzie fajnie!-zaśmiał się wstając i wyciągając do mnie ręke. -Nie..nawet Cię nie znam.Rodzice Cię nie uczyli ,że nie rozmawia się z obcymi.-jęknęłam.
-Dotyczy to dzieci...A my już nimi nie jesteśmy.-uśmiechnął się ciepło. Westchnęłam i podałam mu ręke. Z wielką radością pociągnął mnie na lodowisko.
-Jak się utopimy to będzie twoja wina.-powiedziałam.
Stanęliśmy przed wypożyczalnią łyżw.Wyciągnęłam portfel,chcać zapłacić za moją parę lecz chłopak był szybszy.Spiorunowałam go wzrokiem na co on się uśmiechnął.
-Jesteś pewny,że to dobry pomysł???-spytałam przed wejściem na lód.
-Prosiłeś żebym nie łamała nóg.
-Nóżek.-poprawił mnie.
-I wcale nie są nóżkami, bo nóżki są chude, a moje grube jak u krowy.
-Jeszcze jedno słowo a wylądujesz w tych krzakach o tam.-zagroził wskazując na prawo.
Wskoczyłam na lód i ledwo dojechałam na środek gdzie wylądowałam na tyłku.Usłyszałam jego śmiech i jeszcze kilku osób. Czerwona ze wstydu rozejrzałam się i schowałam twarz w dłoniach. Nawet 5-letnie dzieci lepiej jeździły ode mnie. Nie jak idiotka z krzywymi nogami.
-Wszystko dobrze?-spytał męski głos.
-Nie!! We wszystkim jestem beznadziejna.-mruknęłam, kuląc się bezradnie,lecz łyżwy podjeżdżały do przodu.
-Więcej wiary.Chodź pokaże Ci.-z uśmiechem podał mi ręke,a ja westchnęłam i wstałam.
Chwycił obie moje dłonie i ciągnął za sobą po lodzie. Ostrożnie jechałam,aż w końcu załapałam. Nie było to takie trudne. Uśmiechnęłam się do samej siebie i puściłam jedną ręke,dołączając do niego. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Widzisz??Proste.-uśmiechnął się i wprawił mnie w obrót.
Lecz jedynie zaplątałam się we własne nogi. Złapał mnie szybko i przyciągnął do siebie.
-Coś po za upadaniem potrafisz??-spytał rozbawiony.
-Pffff..-odpowiedziałam.
-Ale zabolało??-parsknął śmiechem.Powróciliśmy do jazdy wśród ludzi. Razem było naprawdę super. Zaraz po lodowisku skoczyliśmy na gorącą czekolade,na obiad, na spacer i na kolację.
-Więc dlaczego nie lubisz świąt??-spytał w końcu, a ja zakrztusiłam się herbatą.
-Skąd wiesz??-spojrzałam na niego.-Od kiedy pamiętam to dziewczyny zawsze mówią o nich,mówią co kupią,gdzie je spędzą.A ty nic.-powiedział.Uśmiechnęłam się.
-Sama nie wiem, może dlatego że gdy nadchodziły moi rodzice zawsze gdzieś wyjeżdżali. Tam gdzie jest ciepło. Wtedy ja zostawałam u wuja, który wychodził na piwo do knajpy. I cóż mówić Święta bez Świąt.-wzruszyłam ramionami.
Oto co ja. Głupie ,dziwne dziwadło.

-Mam pomysł, chodź ze mną do przyjaciół, bo wiesz ja święta spędzam z mamą siostrą i przyjaciółmi.Zobaczysz co to magiczne i wesołe święta.
-Nieee.Nie, będe przeszkadzać.
Uśmiechnęłam się i po namyśleniu ,wstałam podając mu ręke.
Pojechaliśmy autobusem do jego domu.Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę drzwi. Zapukaliśmy i otworzyła nam pani.
-Kendall.Nareszcie jesteś...-zaśmiała się ciepło starsza kobieta.
-Mam gościa, mamo to Rosie.
-Dzień dobry.-przywitałam się niepewnie.
-Dzień dobry słoneczko.Wejdźcie.-uśmiechnęła się życzliwie i wpuściła nas do domu.
Rozejrzałam się po świątecznym salonie.W rogu stała duża choinka. Pełno było na niej bombek i świecidełek ,a pod nią były prezenty.
Był również kominek , w którym palił się ogień.Weszli chłopacy z BTR,a ja i Kendall staliśmy pod jemiołą.
-Uuu jemioła!!!-Jeden z chłopaków zaczął się śmiać.
-To jest właśnie minus świąt.-powiedziałam.
Kendall zaczął mnie całować, czułam się świetnie.
-I co?? Dalej tak uważasz???.-spytał.
-Hmm, chyba już nie.-zaśmiałam się cicho.
Usiedliśmy do stołu. Kolejne święta z pewnością będą lepsze od tych,które obchodziłam lub nie, do tej pory. Będą super,jeśli tylko będą wspólne.

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 28

Dziś nowy rozdział a jutro jednorazówka o świętach.Zapraszam do czytania.

Dla Justina i Niny te kilka dni bardzo szybko minęły i musieli wracać do Kanady.
************
Mam na imię Lilianna Patrycja Phels (czyt.fils).Chodzę do II liceuma moim marzeniem jest wyjechać z Atlanty i stać się sławną tancerką lub piosenkarką. Mój tata jest z USA dlatego mam takie nazwisko, a mama jest Polką dlatego mam polskie imiona.Bardzo lubie Polskę jest tam moja babcia, dziadek i wujostwo. Często jeżdże tam na wakacje. Moi przyjaciele uważają że mam piękny głos,ja tam nie podzielam tego zdania.Lubię słuchać piosenek i wykonawców,którzy mnie inspirują. Mam na koncie kilka piosenek.Ulubionym zespołem moim jest BTR (Big Time Rush). Chciałabym ich poznać. Najbardziej lubie Logana,ponieważ jest zabawny,ale i poważny. Słyszałam że Palmwoods to wylęgarnia nadchodzących gwiazd i to że chłopcy z BTR stali się gwiazdami dzięki niemu.Postanowiłam że tam pojade. Minęło kilka godzin, a ja dojechałam na miejsce. Poszłam do rejestracji i dostałam mieszkanie 2B. Było to miłe i przytulne mieszkanie. Zostawiłam plecak (nie mialam dużo rzeczy) i poszłam przejść się nad basen. Gdy przechodziłam koło basenu zobaczyłam, że jakiś chłopak wstał i popchnął mnie, a ja wpadłam do basenu. Chłopak nie wiedział co robić, więc wskoczył do basenu.O ile się nie myliłam był to Logan Mitchell z BTR.
-Przepraszam Cię, nie chciałem.-powiedział tłumacząc się.
-Nic mi się nie stało.-odpowiedziałam.
-Na pewno??-spytał.
-Tak,wszystko oki ,ale....- odpowiedziałam z niechęcią.
-Jakie ale???
-No bo ja dziś przyjechałam i nie mam za dużo ubrań,reszta przyleci za ok. 2 h (godziny).
-Chodź ze mną, coś wymyślimy.
-Dziękuje...
-Nie ma za co,zresztą to wszystko przeze mnie.
-Wiem ale nikt by się tak nie zachował.
-A tak wogóle jestem Logan Mitchell.
-Wiem z BTR ,a jestem Lilia Patrycja Phels (fils) .
-Miło mi Cię poznać.
-Mi ciebie też.
Posłałam mu lekki uśmiech i poszliśmy do jego mieszkania. Badzo głupio się czułam. Chłopaków nie było,pewnie poszli do studia. Miałam ochotę szybko pójść. Logan dał mi swoje spodenki i koszule.
-Co ty taki niezadowolony z życia??-spytalam.
-Dziewczyna mnie rzuciła...-odpowiedział.
-Przykro mi...
Nic nie odpowiedział,nie wiedzialam co zrobić.Aż w końcu wymyśliłam.
-Macie bębny lub gitarę...-zapytałam.
-Tak a co??-spytał.
-A przyniesiesz mi??
-Pewnie...
Postanowiłam że zaśpiwam mu jedną z moich piosenek.
***************
Po skończonej piosence Logan się rozchmurzył, chciał mi coś powiedzieć,ale do pokoju weszli chłopcy.Oddałam mu gitarę i wyszeptałam,żebyśmy spotkali się o 19:00 nad basenem.

sobota, 12 grudnia 2015

Wiadomość

Hejjj!! Dziś rozdziału nie bedzie :-(. Wstawie go po niedzieli. Mam do was pytanie czy chcielibyście żebym zroiiła konkurs, jak chcecie to piszcie w komentarzach.

niedziela, 6 grudnia 2015

JEDNORAZÓWKA--Z największych wrogów do przyjaciół.

Z okazji MIKOŁAJEK jest nowa jednorazówka, ale nie jest ona o świętach. Jednorazówkę o świętach wstawie przed świętami.Jednorazówka jest cała ale miałam mały problem z wstawieniem tekstu i niektóre słowa przeskakiwały na następną linijkę.Więc za to przepraszam i za błędy ortograficzne.
------------------------------------------------------------
Nazywam się  Nina Jordin.Mam 17 lat i od dłuższego czasu mam na pieńku z pewnym brunetem. Jestem jedynaczką a w szkole nie jest bardzo popularna. Mam swoich przyjaciół i to raczej z nimi się trzymam. Mieszkam w Los Angeles. Większość mi mówi że mam szczęście …że rodzice mnie kochają. Jednak to nie jestprawda, mój ojciec od 10 lat jest alkocholikiem i pali marichuanę. Niestety mój ojciec znęca się nademną psychicznie i fizycznie. Wiele razy byłam bita do nieprzytomności i wyzywana od suk i dziwek.Te 10 lat zmienilo mnie nie do poznania. Z milej dziewczynki stałam się wredna,chamska, agresywna i brutalna. O moim koszmarze w domu nikt nie wie… nawet moi przyjaciele. Niestety moja matka boi się sprzeciwić ojcu. Dzisiaj jest sobota. Bardzo ciepło i upalnie jest…z racji,że moi znajomi gdzieś powyjeżdżali nie miałam co robić. Tak więc wzięłam ołowek oraz swój zeszyt do rysowania i usiadłam pod wielkim drzewem,które rosło w moim ogrodzie. Zaczęłam rysować jamnika goniącego wąż ogrodowy.Już prawie skończyłam gdy nagle usłyszałam znajomy głos: 
-Co tam  laseczko???zapytał.                                                                                                                                                                      Ciśnienie automatycznie mi podskoczyło. Bardzo dobrze znałam ten głos.Odwrócilam się i ku moim oczom ukazał się znienawidzony przeze mnie brunet. Dobra szybka aliza. James Maslow,jest w moim wieku i chodzi razem ze mną do szkoły,brunet, brązowe oczy i niexle umięśniony przez co wszystkie laski ślinią się na jego widok. Na cale szczęście należe do 1% dziewczyn, które potrafią mu się oprzeć.                                                                                                                                       –Czego Maslow??!!-powiedziałam poirytowana.                                                                                                                                               I tak oto ten palant zniszczył mi reztę wspanialego dnia.                                                                                                                                                         –A może tak  grzeczniej ?Sąsiadko..-powiedział i wyszczerzyl zęby jak głupi.                                                                                                                                                Jeszcze raz… Czy on powiedział słowo na S??? Sąsiadka,WTF, chyba go coś porąbało?? Siedzialam jak wryta, otworzyłam szeroko usta i gapilam się na niego jak na kretyna.                                                                                                                                                       -  Co zatkało kakao???-zaśmiał się złośliwie.                                                                                            Dobrze wiedział że go nie lubię. Nienawidze tego gościa!!! Od 5 klasy podstawówki robimy sobie kawały. Każdy w szkole wiedział że nie lubimy się.                                                                                                                                                              -…..ty na serio??-spytałam niedowierzaniem.                                                                                                                              Chłopak nic nie odpowiedział tylko przeskoczył przez płot o który się opierał i usiadł koło mnie.Położył mi ręke na ramieniu,ale strzepnęłam jego ręke.                                                                                                                                                           -To co tam bazgrzesz??-spytał zaciekawionyi zerknął do mojego zeszytu.                                                                                                                                                     -Gdzie te ślepia.Wypad!!! – wskazałam miejsce gdzie jeszcze z przed minutą stał.                                                                                                                                                       -Ejjj… nie ładnie tak wyganiać gościa.- mruknął.                                                                                                                                                                      Te słowa jeszcze bardziej mnie poirytowały. Czy ten palant nie zna słowa „WYPAD”?? On chyba naprawde musi być człowiekiem bardzo specjalnej troski…                                                                                                                                                       -Spadaj nie chce Cię tu widzieć . – próbowałam się powstrzymać od uderzenia go.                              Właśnie w tym momencie usłyszałam krzyki jego bandy.                                                                                                                                                       -No to ja spadam.-Posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków, przeskoczył płot i skierował się do domu.                                                                                                                                                                          -Tylko nie idź z żadnym z nich do łóżka!!!-krzyknęłam za Maslowem.                                                Wiedzialam że go wkurzyłam i to porządnie… więc w poniedziałek będzie wojna. Czyli normalnie, jestem ciekaw tylko czy wylądujemy u dyrka .Ostatni raz poszło o to,że zgraja tych „neandertalczyków” - albo jak określił Logan – australopiteków podrzuciła nam do szatni dwa skunksy. I zrządzeniem losu następnego dnia chłopcy piszczeli jak dziewczynki bo pogryzły ich mrówki. W sumie nasza wojna zaczęła mi się podobać. Tak po prostu bez powodu  spodobały mi się wędrówki do dyra i wysłuchiwanie narzekań… Ale nie ważne, wracając do tematu. Gdy James poszedł do domu nastała cisza… niestety trwała ona zaledwie 5 minut,usłyszałam krzyki Hendersona, Schmidta,Peny oraz Maslowa. Oczywiście  chłopaki mieli nadzieję,że któraś z nowych sąsiadek ich zauważy. Tak więc ściągneli koszulki i spodenki. W samych  bokserkach wskoczyli do basenu. Chwilę po ich widowiskowym wskoczeniu do basenu uslyszałam krzyki Schmidta. Z jego krzyków można było domyślić się że reszta „australapiteków” zabrała mu bokserki.                                                                                                                                           -Dziewczyny patrzcie! Ale gorący towar!-mówiąc to dotknęli ramienia Kendali i wydali  z siebie „mrr”. -Mmmm brałabym!-zaśmiałam się.                                                                                                                                                                Tak właściwie to lubiłam ich złościć i denerwować. Hahaha…                                                                                                                                                     -Uuuu Kendal ma branie u Niny!-krzyknął Logan.                                                                                                                                                   -Kiedy ślub??-spytał dla żartów Carlos.                                                                                                                                                     -Jak może być ślub skoro nawet mi się nie oświadczył?...hahah- odpowiedziałam rozbawiona.                                                                                                                                          –No idź do niej ogierze…-chłopcy próbowali na siłę wyciągnąć Kendalla z wody Jednak na próżno bo trzymał się on mocno drabinki.                                                                                                                                                        -Ejjj Nina ??-zaczął Carlos ni z tego ni z owego                                                                                                                                                      -Co???-spytałam.                                                                                                                                                                       -Fakt toczyliśmy ze sobą zażartą wojnę ale raz na jakiś czas odpuszczaliśmy sobie docinki i moglismy  porozmawiać „normalnie”. Choć do nas na chwilę…-poprosili wszyscy razem.                                                                                                                                                        -Nie.-odpowiedziałam stanowczo.                                                                                                                                                 -Nie to nie…-odowiedział oburzony Logan.                                                                                                                                                          Nie chciałam wchodzić do domu bo znowu oberwałabym kijem w głowę. Gdy skończyłam ukradkiem weszłam do mojego pokoju i zostawiłam rzecz. Skierowałam się do kuchni , wzięłam butelkę soku jabłkowego i czym prędzej wybiegłam z budynku. Gdy byłam na dworze, postanowiłam wejśc na drzewo. Usiadłam na gałęzi i zaczęłam pić sok. Niespodziewanie usłyszałam głos tego dupka.                                                                                                                                                 -Jordin gdzie ty łazisz??-zawołał rozbawiony.                                                                                                                                                                 Moim zdaniem nie było nic w tym śmiesznego.                                                                                                                                                - Dziewczyna siedząca na drzewie… hahahhaha!!  Ale to jest śmieszne. Chodze tam gdzie mi się podoba..-krzyknęłam rozdrażniona i zdenerwowana.                                                                                                                                                           -Mogę z tobą posiedzieć.-spytal niepewnie.                                                                                                                                              On chce ze mną posiedzieć  ???Chyba tir go potrącił….                                                                                                                                                    -To mogę.- spytał, a ja ku mojego zdziwieniu zgodziłam się.                                                                                                                                                        Siedzieliśmy na kładce .Korona drzewa była taka gęsta że mogliśmy tam siedzieć bez obaw że ktos nas zauważy.Po dłuższej chwili odezwał się.                                                                                                                                                             -Chciałbym zakończyć tę wojnę między nami. –powiedział,a mnie zdziwły jego słowa.                                                                                                                                                         Sam zaczął wojnę a teraz chce ją zakończyć. Coś musi być nie tak.                                                                                                                                                             –A niby czemu???-spytałam zaskoczona.                                                                                                                                               -Eee… tak po prostu.-odwrócił wzrok,widocznie się czegoś obawiał.                                                                                                                                        –Przyznaj się że zmiękłeś.-zaśmiałam się wesoło.                                                                                                                                                 Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, ale popatrzył na moje nadgarstki.Po chwili złapał mnie za dłonie.                                                                                                                                                                                   -Czego się tniesz??? –spytał a w jego słowach słychać było troskę.                                                                                                                                                         -Mam swoje powody. –prychnęlam i uwolniłam się z jego uścisku                                                                                                                                           -Odpowiedz na moje pytanie.-poprosił.                                                                                                                          
 -Nie!!krzyknęłam.                                                                                                                                                               Nie zważając na mnie odgarnął mi włosy i tym samym odkrył siniaka , nabitego ostatnim razem i pocałował mnie. Zdziwiło mnie to porządnie…                                                                                                                                                                                  -Twój ojciec Cie bije???Prawda??-spytał i popatrzył na mnie.
Chyba się w nim zakochałam ….                                                                                                                                                               -Nie spadłam z drzewa.-skłamałam.                                                                                                                                                 -Nie kłam.-powiedział.                                                                                                                                                  - Słyszałem ostatnio twoje krzyki,ale nnie mogłem przyjśc bo ciocia u mnie była.-dopowiedział.                                                                                                                                           Ja nic nic nie odpowiedziałam tylko odwróciłam głowę.                                                                                                                                                   -Zakochałem się w tobie..-powiedział Maslow.                                                                                                                                                      -Ja w tobie chyba też.-powiedziałam i zaczęliśmy się całować.                                                                                                                                          Pewnie rozmawialibyśmy jeszcze dłużej ale mój ojciec wyszedł z domu najarany i nachlany. Miałam już zejść z drzewa ale Maslow chwycil mnie za ręke i powiedzial:                                                                                                                                                 -Nie pozwolę Ci na to.Dzisiaj nocujesz u mnie a jutro zabierzesz z tamtąd swoje rzeczy.                 
Poszliśmy do jamesa, a chłopak wyjaśnił sytuację rodzicom. Natepnego dnia poszłam z Jamesem po moje rzeczy,weszliśmy do domu , a ojciec lezał na podłodze nieprzytomny. Spakowałam wszystkie moje rzeczy i zdziwiło mnie gdzie mama. Wszystkie jej rzeczy zniknęły.Szybko wyszliśmy z domu. Przez pewien czas mieszkałam z Jamesem i jego rodzicami. Staliśmy się nawet parą. Po zakończeniu szkoły znaleźliśmy pracę i mieszkanie. To zdumiewające jak staliśmy się z największych wrogów do przyjaciół.         
                                                                         

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 27

Niespodzianka!!!! Dzisiaj dodam rozdział, a w niedziele dodam jednorazówkę :) (z okazji MIKOŁAJA) 
Postanowiłam że Justin i Nina będą tylko przez 1 rozdział. W następnym rozdziale możecie się zdziwić rozdziału. Przepraszam was za błedy.

-----------------------------------------------  
A na miejscu czekała na nich niespodzianka… Gdy tylko weszli do holu rozmawiającego Jsutina Biebera.  Każdy z nich zadawał sobie  pytania…  Co on tu robi??? Skąd on się tu wziął??? Pomimo, że byli zdziwieni , szli dalej. Każdy poszedł do swojego pokoju, aby się rozpakować. Po rozpakowaniu  chłopcy nie wiedzieli co robic i postanowili, że pójdą na basen. Podczas pobytu na basenie do chłopaków podszedł Justin, razem ze swoją dziewczyną.                                                                                                                            –Hej.-zagadał Justin.                                                                                                                                                                                     –Hej.-odpowiedzieli chórem chłopcy.                                                                                                                                                                –Jesteśmy tu pierwszy dzień i chcielibyśmy się tu jakoś zagospodarować,ale nie bardzo wiemy jak i możemy prosić was o pomoc..-spytał się Justin.                                                                                                                                             –Tak chętnie wam pomożemy.A ile tu zostajeie???-spytał James.                                                                                                         –Będziemy tylko 2 dni, Justin będzie nagrywał teledysk, a dzis mam plany, aby obejrzeć miasto.-powiedziała Nina.                                                                                                                                                                                                      –No to chodźcie.-powiedzieli chłopcy.                                                                                                                                                                                 Chłopcy, Justin i Nina po zobaczeniu miasta wrócili do hotelu. Do Logana zadzwoniła Camille.                                                     –Hej.-powiedziała Camille.                                                                                                                                                                                                     –Hej kotuś.-odpowiedział Logan.                                                                                                                                                                                                         –Mam prośbę…..                                                                                                                                                                                                        –No ???                                                                                                                                                                                 -Możemy się spotkać  u was o 19:00???                                                                                                                                                                                   -Pewnie,ale od razu przyjdź do mojego pokoju.                                                                                                                                                   –Oki, to pa.                                                                                                                                                                                                          –Do zobaczenia.                                                                                                                                                                                                                                                        Wieczór minął spokojnie spokojnie, aż do spotkania Camille i Logana. Camille jak weszła to poszła do Logana, a z nim byli chłopcy i śmiali się.                                                                                                                                                                                                            –Hej,jak tam minął Ci dzień???-spytał Logan.                                                                                                                                                                                               –Spokojnie,wiesz musimy porozmawiać , ale na osobności.-odpowiedziała Camille.                                                                                                              Chłopcy wyszli, a Logan i Camille zostali „sam na sam”.                                                                                                                                                   –Chciałaś mi coś powiedzieć…                                                                                                                                                                                           -Tak wiesz , musimy zerwać…                                                                                                                                    -Co???Jak to???                                                                                                                                                              -No, przepraszam, ale nie kocham Cię już… Znalazlam sobie innego chłopaka i wyjeżdżam do niego.          
  -Jeśli tak to od samego początku mogłaś znaleźć sobie innego chlopaka, a nie zrywać ze mną z dnia na dzień…Wiesz co?? Wyjdź,wyjdź…                                                                                                                            I wtej chwili reszta chłopaków siedziała na kanapi śmiejąc się . Gdy nagle zobaczyli jak z pokoju Logana wybiega z płaczem Camille. Zszokowani przyjaciele postanowili, że pójdą do Logana.                                                                     –Hej star y, wszystko oki???.-zapytał Carlos.                                                                                                        -Tak, a mogę zostać sam, potem do was dołącze.-odpowiedział Logan.                                                                                                                                        –Dobra jak tam chcesz…-odpowiedział Carlos i  chłopcy wyszli z pokoju.                                                                                                            Logan został sam, wziął gitarę, usiadł na parapecie i zaczął śpiewać piosenkę Love me, Love me…                                             Love me, love me, 
say you're gonna love me
I know you’re ready to go
Po slowach tej piosenki spłynęły łzy z jego oczu. No ten dzień nie należał do szczęśliwych.     
# Następny dzień#
Logan tak przejęty całą sprawą nie mógł spać. Po nieszczęśliwej nocy Logan opowiedział chłopakom co się stało. Gustavo kazał iść im do studia,ale chłopcy zdecydowali, że pójdą bez niego. Do konca dnia miał obstawę przyjaciół którzy mu pomagali.