niedziela, 6 grudnia 2015

JEDNORAZÓWKA--Z największych wrogów do przyjaciół.

Z okazji MIKOŁAJEK jest nowa jednorazówka, ale nie jest ona o świętach. Jednorazówkę o świętach wstawie przed świętami.Jednorazówka jest cała ale miałam mały problem z wstawieniem tekstu i niektóre słowa przeskakiwały na następną linijkę.Więc za to przepraszam i za błędy ortograficzne.
------------------------------------------------------------
Nazywam się  Nina Jordin.Mam 17 lat i od dłuższego czasu mam na pieńku z pewnym brunetem. Jestem jedynaczką a w szkole nie jest bardzo popularna. Mam swoich przyjaciół i to raczej z nimi się trzymam. Mieszkam w Los Angeles. Większość mi mówi że mam szczęście …że rodzice mnie kochają. Jednak to nie jestprawda, mój ojciec od 10 lat jest alkocholikiem i pali marichuanę. Niestety mój ojciec znęca się nademną psychicznie i fizycznie. Wiele razy byłam bita do nieprzytomności i wyzywana od suk i dziwek.Te 10 lat zmienilo mnie nie do poznania. Z milej dziewczynki stałam się wredna,chamska, agresywna i brutalna. O moim koszmarze w domu nikt nie wie… nawet moi przyjaciele. Niestety moja matka boi się sprzeciwić ojcu. Dzisiaj jest sobota. Bardzo ciepło i upalnie jest…z racji,że moi znajomi gdzieś powyjeżdżali nie miałam co robić. Tak więc wzięłam ołowek oraz swój zeszyt do rysowania i usiadłam pod wielkim drzewem,które rosło w moim ogrodzie. Zaczęłam rysować jamnika goniącego wąż ogrodowy.Już prawie skończyłam gdy nagle usłyszałam znajomy głos: 
-Co tam  laseczko???zapytał.                                                                                                                                                                      Ciśnienie automatycznie mi podskoczyło. Bardzo dobrze znałam ten głos.Odwrócilam się i ku moim oczom ukazał się znienawidzony przeze mnie brunet. Dobra szybka aliza. James Maslow,jest w moim wieku i chodzi razem ze mną do szkoły,brunet, brązowe oczy i niexle umięśniony przez co wszystkie laski ślinią się na jego widok. Na cale szczęście należe do 1% dziewczyn, które potrafią mu się oprzeć.                                                                                                                                       –Czego Maslow??!!-powiedziałam poirytowana.                                                                                                                                               I tak oto ten palant zniszczył mi reztę wspanialego dnia.                                                                                                                                                         –A może tak  grzeczniej ?Sąsiadko..-powiedział i wyszczerzyl zęby jak głupi.                                                                                                                                                Jeszcze raz… Czy on powiedział słowo na S??? Sąsiadka,WTF, chyba go coś porąbało?? Siedzialam jak wryta, otworzyłam szeroko usta i gapilam się na niego jak na kretyna.                                                                                                                                                       -  Co zatkało kakao???-zaśmiał się złośliwie.                                                                                            Dobrze wiedział że go nie lubię. Nienawidze tego gościa!!! Od 5 klasy podstawówki robimy sobie kawały. Każdy w szkole wiedział że nie lubimy się.                                                                                                                                                              -…..ty na serio??-spytałam niedowierzaniem.                                                                                                                              Chłopak nic nie odpowiedział tylko przeskoczył przez płot o który się opierał i usiadł koło mnie.Położył mi ręke na ramieniu,ale strzepnęłam jego ręke.                                                                                                                                                           -To co tam bazgrzesz??-spytał zaciekawionyi zerknął do mojego zeszytu.                                                                                                                                                     -Gdzie te ślepia.Wypad!!! – wskazałam miejsce gdzie jeszcze z przed minutą stał.                                                                                                                                                       -Ejjj… nie ładnie tak wyganiać gościa.- mruknął.                                                                                                                                                                      Te słowa jeszcze bardziej mnie poirytowały. Czy ten palant nie zna słowa „WYPAD”?? On chyba naprawde musi być człowiekiem bardzo specjalnej troski…                                                                                                                                                       -Spadaj nie chce Cię tu widzieć . – próbowałam się powstrzymać od uderzenia go.                              Właśnie w tym momencie usłyszałam krzyki jego bandy.                                                                                                                                                       -No to ja spadam.-Posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków, przeskoczył płot i skierował się do domu.                                                                                                                                                                          -Tylko nie idź z żadnym z nich do łóżka!!!-krzyknęłam za Maslowem.                                                Wiedzialam że go wkurzyłam i to porządnie… więc w poniedziałek będzie wojna. Czyli normalnie, jestem ciekaw tylko czy wylądujemy u dyrka .Ostatni raz poszło o to,że zgraja tych „neandertalczyków” - albo jak określił Logan – australopiteków podrzuciła nam do szatni dwa skunksy. I zrządzeniem losu następnego dnia chłopcy piszczeli jak dziewczynki bo pogryzły ich mrówki. W sumie nasza wojna zaczęła mi się podobać. Tak po prostu bez powodu  spodobały mi się wędrówki do dyra i wysłuchiwanie narzekań… Ale nie ważne, wracając do tematu. Gdy James poszedł do domu nastała cisza… niestety trwała ona zaledwie 5 minut,usłyszałam krzyki Hendersona, Schmidta,Peny oraz Maslowa. Oczywiście  chłopaki mieli nadzieję,że któraś z nowych sąsiadek ich zauważy. Tak więc ściągneli koszulki i spodenki. W samych  bokserkach wskoczyli do basenu. Chwilę po ich widowiskowym wskoczeniu do basenu uslyszałam krzyki Schmidta. Z jego krzyków można było domyślić się że reszta „australapiteków” zabrała mu bokserki.                                                                                                                                           -Dziewczyny patrzcie! Ale gorący towar!-mówiąc to dotknęli ramienia Kendali i wydali  z siebie „mrr”. -Mmmm brałabym!-zaśmiałam się.                                                                                                                                                                Tak właściwie to lubiłam ich złościć i denerwować. Hahaha…                                                                                                                                                     -Uuuu Kendal ma branie u Niny!-krzyknął Logan.                                                                                                                                                   -Kiedy ślub??-spytał dla żartów Carlos.                                                                                                                                                     -Jak może być ślub skoro nawet mi się nie oświadczył?...hahah- odpowiedziałam rozbawiona.                                                                                                                                          –No idź do niej ogierze…-chłopcy próbowali na siłę wyciągnąć Kendalla z wody Jednak na próżno bo trzymał się on mocno drabinki.                                                                                                                                                        -Ejjj Nina ??-zaczął Carlos ni z tego ni z owego                                                                                                                                                      -Co???-spytałam.                                                                                                                                                                       -Fakt toczyliśmy ze sobą zażartą wojnę ale raz na jakiś czas odpuszczaliśmy sobie docinki i moglismy  porozmawiać „normalnie”. Choć do nas na chwilę…-poprosili wszyscy razem.                                                                                                                                                        -Nie.-odpowiedziałam stanowczo.                                                                                                                                                 -Nie to nie…-odowiedział oburzony Logan.                                                                                                                                                          Nie chciałam wchodzić do domu bo znowu oberwałabym kijem w głowę. Gdy skończyłam ukradkiem weszłam do mojego pokoju i zostawiłam rzecz. Skierowałam się do kuchni , wzięłam butelkę soku jabłkowego i czym prędzej wybiegłam z budynku. Gdy byłam na dworze, postanowiłam wejśc na drzewo. Usiadłam na gałęzi i zaczęłam pić sok. Niespodziewanie usłyszałam głos tego dupka.                                                                                                                                                 -Jordin gdzie ty łazisz??-zawołał rozbawiony.                                                                                                                                                                 Moim zdaniem nie było nic w tym śmiesznego.                                                                                                                                                - Dziewczyna siedząca na drzewie… hahahhaha!!  Ale to jest śmieszne. Chodze tam gdzie mi się podoba..-krzyknęłam rozdrażniona i zdenerwowana.                                                                                                                                                           -Mogę z tobą posiedzieć.-spytal niepewnie.                                                                                                                                              On chce ze mną posiedzieć  ???Chyba tir go potrącił….                                                                                                                                                    -To mogę.- spytał, a ja ku mojego zdziwieniu zgodziłam się.                                                                                                                                                        Siedzieliśmy na kładce .Korona drzewa była taka gęsta że mogliśmy tam siedzieć bez obaw że ktos nas zauważy.Po dłuższej chwili odezwał się.                                                                                                                                                             -Chciałbym zakończyć tę wojnę między nami. –powiedział,a mnie zdziwły jego słowa.                                                                                                                                                         Sam zaczął wojnę a teraz chce ją zakończyć. Coś musi być nie tak.                                                                                                                                                             –A niby czemu???-spytałam zaskoczona.                                                                                                                                               -Eee… tak po prostu.-odwrócił wzrok,widocznie się czegoś obawiał.                                                                                                                                        –Przyznaj się że zmiękłeś.-zaśmiałam się wesoło.                                                                                                                                                 Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, ale popatrzył na moje nadgarstki.Po chwili złapał mnie za dłonie.                                                                                                                                                                                   -Czego się tniesz??? –spytał a w jego słowach słychać było troskę.                                                                                                                                                         -Mam swoje powody. –prychnęlam i uwolniłam się z jego uścisku                                                                                                                                           -Odpowiedz na moje pytanie.-poprosił.                                                                                                                          
 -Nie!!krzyknęłam.                                                                                                                                                               Nie zważając na mnie odgarnął mi włosy i tym samym odkrył siniaka , nabitego ostatnim razem i pocałował mnie. Zdziwiło mnie to porządnie…                                                                                                                                                                                  -Twój ojciec Cie bije???Prawda??-spytał i popatrzył na mnie.
Chyba się w nim zakochałam ….                                                                                                                                                               -Nie spadłam z drzewa.-skłamałam.                                                                                                                                                 -Nie kłam.-powiedział.                                                                                                                                                  - Słyszałem ostatnio twoje krzyki,ale nnie mogłem przyjśc bo ciocia u mnie była.-dopowiedział.                                                                                                                                           Ja nic nic nie odpowiedziałam tylko odwróciłam głowę.                                                                                                                                                   -Zakochałem się w tobie..-powiedział Maslow.                                                                                                                                                      -Ja w tobie chyba też.-powiedziałam i zaczęliśmy się całować.                                                                                                                                          Pewnie rozmawialibyśmy jeszcze dłużej ale mój ojciec wyszedł z domu najarany i nachlany. Miałam już zejść z drzewa ale Maslow chwycil mnie za ręke i powiedzial:                                                                                                                                                 -Nie pozwolę Ci na to.Dzisiaj nocujesz u mnie a jutro zabierzesz z tamtąd swoje rzeczy.                 
Poszliśmy do jamesa, a chłopak wyjaśnił sytuację rodzicom. Natepnego dnia poszłam z Jamesem po moje rzeczy,weszliśmy do domu , a ojciec lezał na podłodze nieprzytomny. Spakowałam wszystkie moje rzeczy i zdziwiło mnie gdzie mama. Wszystkie jej rzeczy zniknęły.Szybko wyszliśmy z domu. Przez pewien czas mieszkałam z Jamesem i jego rodzicami. Staliśmy się nawet parą. Po zakończeniu szkoły znaleźliśmy pracę i mieszkanie. To zdumiewające jak staliśmy się z największych wrogów do przyjaciół.         
                                                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz